piątek, 12 lipca 2013

Rozdział dziewiąty

Justin's POV

-Fredo, idziemy.-powiedziałem do przyjaciela, a on spojrzał na mnie pytająco.
-Gdzie do cholery? Co ty chcesz zrobić? Nawet nie wiesz gdzie ona jest!
-To co? Mam tu siedzieć bezczynnie jak jakaś ciota i jebać to że moja dziewczyna może w każdej chwili zginąć bo "nie wiem gdzie jest?!'' Do wiem się tego sam.
-Justin nie pierdol głupot Wiesz że zawsze będe twoim przyjacielem i ci pomogę.
-Tsa... To jak będziesz łaskaw do kurwy nędzy pomóż mi i w tej sprawie. Lilly jest dla mnie najważniejsza.

Alfredo już nic nie powiedział. Wskazał palcem na drzwi i dał mi wyrażnie do zrozumienia że gdzieś jedziemy.

Wsiadłem do jego samochodu. Było to nowe, czarne Porsche. Zapiąłem pas i zapytałem czy powie mi wreszcie gdzie jedziemy. On tylko odpalił papierosa i się nie odezwał.

Lilly's POV

Jestem tu zaledwie kilka godzin a boje się bardziej niż przez te kilka miesięcy z Jackiem.
życie przebiegło mi przed oczami. Pamiętałam wszystko. Ale najbardziej dzień mojego samobójstwa.
Łza spłynęła po moim zimnym policzku.

Wyjęłam spad koca telefon który dostałam od tej kobiety. Chciałam zadzwonić do Justina, ale nie znałam jego numeru. Kiedy go odblokowałam zobaczyłam zapisany numer Justina.

*To nie są przypadkowi ludzie. Oni go znają. Oni wiedzą o nim coś czego ja nie wiem. Oni chcą mnie zabić. Chcązabić mnie i Justina. Teraz to wiem. Nie moge dopuścić do tego żeby Justin mnie znalazł. On musi żyć.*

Nacisnęłam jednak zieloną słuchawkę i usłyszałam sygnał łączenia.
*HALO?*
Jego miękki zatroskany głos był taki delikatny i przyjemny. Lagodził każdą ranę na moim sercu.
-Justin. Nie szukaj mnie.
*ŻE CO?! LILLY CO TY PIERDOLISZ?!*

Nie wytrzymałam dłużej. Rozłączyłam się i zaczęłam płakać jak małe dziecko.

Justin's POV

Cały blady osunąłem się na fotelu samochodu i nie wiedziałem co mam teraz robić. Mam jej posłuchać i zostawić ją tam? Czy ja jestem jakiś pojebany? Jezu daj mi siłę żebym zaraz czegoś nie rozpierdolił bo teraz jestem zdolny tylko do tego.
Alfredo słyszał naszą rozmowę. nic nie powiedział, ale znałem go na tyle dobrze że wiedziałem co teraz myśli.
Wcisnął pedał gazu jeszcze mocniej. Jechaliśmy już bardzo szybko. W końcu Fredo się do mnie odezwał
-Justin.
-Co?
-Otwórz schowek.
-Po jaką cholere?
-Otwórz go!!
-Okey okey..
Ze schowka wyjąłem dwa pistolety. Moja stara broń... Więc to tutaj Alfredo ją trzymał.
-Teraz pojedziemy w pewne miejsce. Myśle, że jeszcze pamiętasz jak to obsługiwać?- spojrzał na mnie i wskazał na broń.
-Stary, to jest jak jazda na rowerze. Tego się nie zapomina.

Dotarliśmy na miejsce. To nie był żaden stary magazyn. To była stara restauracja.. Od razu ją poznałem.
Weszliśmy do środka. Alfredo podszedł do znajomej nam dziewczyny i zaciągnął ją na zaplecze. Kiwnął głową że ja też mam iść.
-Co tu robi nasz Justinek? Czyż nie powinieneś być w psychiatryku kotku?
-Zamknij się suko!- rzuciłem jej ostre przenikliwe spojrzenie
-Ałć, to bolało skarbie.
Teraz nie wytrzymałem. Jednym ruchem wyjąłem pistolet i przystawiłem jej go do podbródka.
-Jeszcze jedno słowo a cię kurwa zabije!
-Justin uspokój się! Jak ją zabijesz nic nam nie powie!- zaczął Fredo łagodnym ale zdecydowanym tonem.
-A powiesz nam wszystko, prawda Debby?- zwrócił się do dziewczyny z takim jadem w głosie że mógłby ją nim zabić.
-Zależy co chcesz wiedzieć.. No i oczywiście to będzie kosztowało..
-Kosztowało?! Ciesz się że jeszcze żyjesz! Tamtej nocy mogłem cię zajebać jak psa i nie patrzeć na twojego bachora!- Moja frustracja zaczęła wychodzić na zewnątrz.
-Pamiętaj, że to był bachor twojego kumpla! To on mnie zgwałcił jak zwykłą dziwkę i zostawił!

 Nie chciałem jej już słuchać. Debby to była dziewczyna Chaza. On wcale jej nie zgwałcił. Wpakowała mu się do łóżka kiedy ten był najebany w trzy dupy bo liczyła na wielką miłość kiedy zajdzie z nim w ciąże. Niestety się pomiliła. On nic do niej nie czuł. Nigdy. Nigdy nie dawał jej żadnych nadzieji... ale ona była głupia.

-Dobra mówcie o co wam chodzi. Muszę wracać do pracy.
-Chodzi o moją dziewczynę. Porwali ją może wiesz coś na ten temat?
-Uuuu. Bieber ma dziewczyne no no gratuluję. Ta laska musi być naprawdę pojebana że jest z tobą.- Rzuciłem jej ostrzegawcze spojrzenie.- Dobra już nic nie mówie. Zobacze co da się zrobić. Pomoge wam. Ale wy pomóżcie mi. Prosze. Mój synek jest poważnie chory. A ja nie mam kasy. Pracuje tu za marne grosze i nie stać mnie na leki dla niego. Tylko o to was proszę. Ja wam pomogę. Ale obiecajcie że wy pomożecie mi.
Szczerze? Szkoda mi jej było. Miała dopiero 19 lat i takie problemy... chociaż ja byłem jeszcze młodszy kiedy zaczęła się moja kariera.. Pomoge jej. Pomimo tego co zrobiła. Zrobie to dla małego Andy'iego nie dla niej.
-Dobra pomoge ci.
-Dziękuje Justin i... przepraszam.

Lilly's POV

Kolejny dnień... nawet nie wiem jaka dziś pogoda... co się działo na świecie... co robił Justin... Słony płyn znowu zaczął ciec po moich policzkach.

Moje rozmyślanie przerwało głośne skrzypnięcie drzwi. Znowu ta sama kobieta. Dzisiaj miała na sobie. Czrne szpilki, obcisłe jeansy i czarny top. Bałam się jej. Ona jednak usiadła koło mnie i objęła mnie ramieniem.
-Nie bój się wszystko będzie dobrze.

~~~*~~
Myśle że ten rozdział takze się wam spodoba. Kolejny już w poniedziałek . Zapraszam do czytania i komentowania ;)

środa, 10 lipca 2013

Rozdział ósmy

Justin's POV

W końcu byliśmy razem w domu. Lilly oglądała wszystko uważnie. Chyba jej się tu podobało.
Dochodziła godzina 17, więc Lilly zaproponowała zrobienie kolacji. Podobno była cudowną kucharką. W mojej kuchni czuła się bardzo swobodnie. Dobrze, że przed powrotem do domu zrobiliśmy małe zakupy, bo Lilly zrobiła znakomitą zapiekankę makaronową.
-Justin! Kolacja gotowa.
Kiedy tylko usłyszałem jej głos natychmiast zerwałem się z kanapy i popędziłem do kuchni. Podszedłem do Lilly i delikatnie objąłem ją w pasie, składając na jej policzku pocałunek.
-Pachnie przepięknie, skarbie.

Po zjedzeniu kolacji położyliśmy się razem na kanapie i oglądaliśmy telewizję. Kiedy czułem oddech Lilly na swojej klatce piersiowej czułem się wolny. złapałem ją za ręke i splotłem nasze palce. Przymknąłem oczy i zasnąłem.

Kiedy się obudziłem Lilly przy mnie nie było. Pomyślałam że poszła do toalety. Powynosiłem talerze do kuchni i poszedłem do sypialni.

Lilly's POV

Justin tak słodko spał. Ukradkiem wyślizgnęłam się z jego objęć żeby iść do toalety i sprawdzić coś na tarasie. Miałam wrażene że ktoś tam był ale to pewnie tylko ze zmęczenia. Jednak wolałam zobaczyć co tam się dzieje.

-Jest tu ktoś?
Nikt jednak nie odpowiedział. Kiedy miałam wejść już do domu, poczułam jak coś twardego uderza mnie w głowe a ja padam nieprzytomna na ziemie.



Następnego dnia rano obudziłam się na kanapie w jakimś starym magazynie. Miałam na sobie tylko bieliznę. Byłam przerażona. Nie wiedziałam gdzie jestem i co stało się niedawno. Marzyłam tylko o jednym. Żeby znowu wrócić w objęcia Justina.


Justin's POV

Kiedy rano się obudziłem Lilly nadal nie było. Myślałem że wyszła, ale kiedy dzwoniłem do niej cały dzień nie odebrała.

Zadzwoniłem szybko do Alfredo żeby mu o tym powiedzieć. Fredo był moim starym dobrym przyjacielem. Teraz tylko on mi pozostał. To on zajmował się moim domem kiedy ja byłem w ośrodku. Był dla mnie jak brat.

*HALO?*- Usłyszałem głos w słuchawce
-Cześć stary, to ja Justin. Mam mały problem przyjedż jeśli możesz.- mój głos był roztrzęsiony i Fredo zaraz to wyczuł.
*JUŻ DO CIEBIE JADE*

Był u mnie za jakieś 10 minut. Przybiliśmy sobie piątke i usiedliśmy razem na kanapie. Wtedy ja dostałem sms-a. Wyjąłem mojego blackberry i odczytałem jego treść na głos.
 OD: NUMER ZASTRZEŻONY
*mam to, co dla ciebie najważniejsze. Chcesz ją jeszcze zobaczyć? To ją znajdż*

Momentalnie zakręciło mi się w głowie, ale zaraz się opamiętałem i poczułem jak wszystkie kolory ze mnie odchodzą. Do jasnej cholery co to ma znaczyć? Czy to jest kurwa jakiś żart?
Zaraz dostałem kolejnego sms-a.
OD: NUMER ZASTRZEŻONY
 *Jeżeli zawiadomisz policje, znikniemy. A ona razem z nami. Zobaczysz ją już tylko na zdjęciach. Jej zmasakrowane ciało. Widzimy wszystko co robisz ty i twoi znajomi. Uważaj, bo nie będzie drugiej szansy*

To nie był żart. Ktos porwał Lilly. To wszystko moja wina! Moja i tylko moja. Po co wtedy się w to pakowałem... Moja rodzina też by żyła.

Lilly's POV

Było mi coraz zimniej.
Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi. Ktoś wszedł do środka. Była to kobieta. Podała mi koc i coś ciepłego do jedzenia, a co najważniejsze telefon
-Możesz zadzwonić.-Powiedziała kobieta szorstkim głosem
-Ale, gdzie ja jes...- Kobieta wyjęła pistolet i przystawiła do do mojej głowy.
-Dzwonisz czy chcesz już go nie spotkać? Ale dam ci dobrą rade dziecko, Lepiej go zostaw. On potrafi zrobić jeszcze większą krzywdę niż my...

~~*~~
Przepraszam że tak długo nie dodawałam nowego rozdziału. Mam nadzieje ze ten wam sie spodoba. Kolejny postaram dodac się jescze w tym tygodniu ;) Miłych wakacji #muchlove

piątek, 31 maja 2013

Rozdział siódmy

Lilly's POV
-Kocham cię, Justin. Pamiętaj o tym.- powiedziałam mu kiedy wychodził z mojego pokoju.
-Ja ciebie też kocham, skarbie.- posłał mi ciepły uśmiech, na który moje serce wywinęło koziołka.
Chciałam żeby został ze mną, ale zaraz było śniadanie, więc musieliśmy się ogarnąć.

Zeszłam na dół do łazienki, bo wszystkie na piętrze były zajęte. Kiedy chciałam wejść do jedynej wolnej, zatrzymał mnie słodki głos Justina:
-No kochanie? Gdzie się wybierasz? 
-A nie widzisz? Muszę się ogarnąć.
-To ja idę z tobą.-łobuzersko uśmiechnął się Justin a ja zrobiłam dziwną minę.
-Ale..
-Nie ma żadnych ale kochanie. Pomogę ci- złapał mnie za nadgarstek i wprowadził do łazienki, zamykając za nami drzwi.
 Przyciskając mnie do ściany powiedział:
-Kocham cię- i musnął moje usta.

Justin's POV
Rozebrałem koszulkę i zobaczyłem jak twarz Lilly zalewa gorący rumieniec. Podszedłem do niej i kciukiem pogładziłem jej policzek.
-Wstydzisz się mnie?-zapytałem
-Justin..
Przycisnąłem jej głowę do mojego torsu i pocałowałem ją. Lilly się rozluźniła.
-Dobra Justin, puść mnie. Musze się ubrać.
-Okey, okey.
Lilly szybko wrzuciła na siebie jeansy i top. Mi natomiast zajęło to troszeczkę więcej czasu.
-Choć już Justin. Spóźnimy się na śniadanie. 
Wyszliśmy z łazienki i udaliśmy się w stronę stołówki. Kiedy skończyliśmy wspólny posiłek, musieliśmy się na chwilę rozstać. Lilly poszła do Naomi.

Kiedy spotkaliśmy się znowu Lilly była bardzo podekscytowana.
-Co się stało, że tak się cieszysz?
-Jacka zamknęli do więzienia pod zarzutem zabójstwa i pobicia. A nas stąd wypuszczają! Nareszcie! Zaczniemy normalne życie.
Lilly rzuciła mi się na szyję.
-Jak to dobrze...-wyszeptałem jej do ucha. Ale nagle coś sobie uświadomiłem.-Czekaj, jakiego pobicia? Z tego co wiem twoja mama nie została pobita.
-Ja... Chciała ci powiedzieć... 
-To on cię wtedy pobił? Zabije tego skurwiela. Jakim prawem on cię tknął?
-Uspokój się Justin. Już jest dobrze. Spokojnie.- Lilly przytuliła się do mnie, a ja trochę się wyluzowałem.

WYPUSZCZAJĄ NAS STĄD! Dzięki Ci, Boże. Zacznę normalne życie... tak myślę... Chyba, że Fredo będzie chciał się na mnie zemścić. Ale wole teraz o tym nie myśleć. Mam Lilly. Mam dla kogo żyć.

Lilly's POV
Walizki już spakowane. Jestem gotowa do wyjścia z tego okropnego miejsca. Na razie wprowadzam się do Justina. Kocham go.
-Gotowa do wyjścia?- zapytał Justin wychylając się zza drzwi.
-Tak kochanie, gotowa.- Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek
-No.. to idziemy-Justin złapał moją rękę i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

~~
Przepraszam że tak długo nic nie dodawałam, ale mam problemy. Postaram się to nadrobić ;)
#muchlove
Dziękuje wam wszystkim ♥

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział szósty

Lilly's POV
Obudziłam się na łóżku w swoim pokoju, opatulona grubym kocem.
Poczułam dotyk na swojej ręce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam siedzącą obok mnie Naomi. Delikatnie gładziła moją dłoń, patrząc przy tym w sufit.
Kiedy zorientowała się, że na nią patrzę, przerzuciła swój wzrok na mnie.
-Spokojnie Lilly.- powiedziała do mnie ciepłym głosem.
-Co ja... Dlaczego?.. Justin...- zdołałam powiedzieć tylko te słowa, po czym poczułam jak po moich lodowatych policzkach spływają gorące łzy.
Naomi otarła je i znowu powiedziała - Spokojnie Lilly. Powinnaś odpocząć.
-Powiedz mi. Powiedz mi, dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego mnie zostawił? Przecież mówił, że mnie kocha!
-Porozmawiasz z Justinem, ale dopiero wtedy kiedy odpoczniesz.
Pokiwałam tylko głową, zgadzając się z jej słowami, po czym zamknęłam oczy.

Śniło mi się, że jestem z Justinem. Leżeliśmy na plaży wtuleni do siebie, słońce ogrzewało nasze mokre od morskiej wody ciała. Justin delikatnie gładził mnie po brzuchu i składał na nim miliony pocałunków.
Łapczywie łapałam gorące powietrze, tak jakby to Justin robił ze mną najcudowniejszą rzecz.
Kiedy skończył przyssał się do moich ust, delikatnie liżąc moją wargę, prosząc o dostęp. Nasze języki delikatnie się o siebie ocierały.
Justin zmienił pozycję. Teraz to ja siedziałam na nim wpatrując się tylko w jego piękne, karmelowe oczy, które były niesamowicie hipnotyzujące. Oblizałam usta i przygryzłam wargę.
Najpiękniejsza chwila w moim życiu.
Nagle słońce zaszło, rozpętał się straszny sztorm. Justin próbował mnie ochronić, ale wielka fala wciągnęła go do wody. Wtedy się obudziłam.

Byłam cała spocona, ten sen był koszmarem.
Mamo, dlaczego mnie zostawiłaś? Moja psychika nie daje sobie rady z takim napięciem.

Usłyszałam wibracje pod poduszką. Wyjęłam spod niej telefon. Przejechałam po ekranie, odblokowując go. Na ekranie pojawił się komunikat:
Wiadomość od: Justin ♥
Przepraszam. Będę u Ciebie za 5 minut. Chce Ci to wyjaśnić. KOCHAM CIĘ.
 Zrobiło mi się gorąco.

Justin's POV

Po napisaniu wiadomości do Lilly wstałem z łóżka, ubrałem czystą koszulkę, jeansy, bluzę i adidasy i wyszedłem ze swojego pokoju.
Kiedy wszedłem, zobaczyłem Lilly z telefonem w ręku. Prawdopodobnie nadal analizowała wiadomość, którą dostała ode mnie.
-Lilly, hej.
-Cześć, to o czym chciałeś ze mną pogadać? 
-O wielu rzeczach. Głównie o mnie i moim życiu. Lilly to nie tak, że ja cię nie kocham. Kocham cię za bardzo i nie chcę cie stracić. Moi rodzice... oni nie zginęli w wypadku... Oni zostali postrzeleni. Przez moich wrogów, którzy zrobią wszystko, żeby zniszczyć wszystko na czym naprawdę mi zależy. Nie mogę cię narażać. Jestem złym człowiekiem, ale oni są jeszcze gorsi. Są zdolni do wszystkiego. Mam lub miałem rodzeństwo, Jaxona i Jazzy. Nikt nie wie co się z nimi dzieje. Mam nadzieje, że teraz zrozumiesz. Przepraszam cię jeszcze raz.
Lilly słuchała mnie w osłupieniu. Postanowiłem nie denerwować jej bardziej i chciałem wyjść, kiedy usłyszałem jej cichy głos
-Justin? 
-Tak?
-Proszę, zostań przy mnie.
Skierowałem się z powrotem w stronę łóżka, musnąłem lekko jej usta. Położyłem się obok niej i obejmując ją w talii, zamknąłem oczy. Za bardzo ją kocham

~~
mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał. Szczególne podziękowania kieruję do fp Justina ,,Mój mąż będzie nazywał się  Justin Bieber", dzięki nim jestem tu z wami. Kocham was rodzinko! Jeszcze raz dziękuję za wszystko co dla mnie robicie ♥ #muchlove

sobota, 18 maja 2013

Rozdział piąty

Justin's POV
-Kurwa Bieber nie rób jej tego! Ona na to nie zasłużyła!- wykrzyczał mi w twarz Scooter, który był widocznie zaniepokojony tym co usłyszał -Przecież wiesz, jaki jesteś... ty jesteś z...
-Tak wiem... wiem jaki jestem, wiem że ją narażam na wielkie niebezpieczeństwo. Ale zrozum mnie... ja się chyba znowu zakochałem! -Przerwałem mu z wyrzutem w głosie. On nie rozumiał co czułem. Co z tego, że jestem kim jestem? To nigdy nie zmieni uczucia jakim darzę Lilly. I chociażbym miał stracić miał dla niej życie, to owszem, zrobię to!
-Musisz powiedzieć jej o tym kim jesteś jak najszybciej... nie zwlekaj z tym, zanim to wszystko zajdzie za daleko.
-Wiem Scooter... ale... to nie takie łatwe.
-Dla mnie owszem. Chcesz? Ja to mogę zrobić?
- Pojebało cię stary? To jest moja... umm.. no za bardzo ją lubię...
- To powiedz jej to. Dla jej dobra. Nie myśl tylko o sobie. Pomyśl o niej. Pomyśl, jak zareaguje, kiedy coś ci się stanie. Myślisz, że się ucieszy, że nic jej o tym nie powiedziałeś? Szczerze w to wątpię...
- Muszę już iść. Cześć.- Pożegnałem się z nim oschle i poszedłem do łazienki.


Chciałem się wyładować. Zdjąłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem wodę która poleciała delikatnie na moje rozpalone od emocji ciało. Przycisnąłem czoło do ściany i stałem w takiej pozycji jakieś pół godzin, rozmyślając, co mam teraz zrobić.
,,Też cię kocham" - cały czas miałem w głowie słowa Lilly. Nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Ani o tym co powiedział mi Scooter. Miał rację. Byłem złym człowiekiem, ale ja także miałem prawo do szczęścia. Chciałem stworzyć dom, rodzinę, i czuć się bezpiecznie.
Z mojego namysłu wyrwało mnie ostre pukanie do drzwi. Wyszedłem spod przysznica i owijając sobie ręcznik wokół pasa, podszedłem, żeby zobaczyć, kto puka.
-Justin otwórz- ten głos. Cudowny, miękki głos moje.. głos Lilly.
-Kąpie się. Daj mi jeszcze piętnaście minut.
-Okey.- odpowiedziała cicho i prawdopodobnie usiadła pod drzwiami. 
W tym czasie ja zabrałem się za siebie. Założyłem czystą koszulkę i spodnie. Do tego czarne supry za kostkę. Przez następne pięć minut suszyłem do perfekcji moje włosy. W końcu otworzyłem drzwi i zobaczyłem siedzącą pod nimi Lilly. Szeroki uśmiech malował się na jej twarzy. Wstała i podeszła do mnie.Pocałowała mnie w policzek i spojrzała na mnie pytająco, kiedy ja nawet nie odwzajemniłem jej uśmiechu. Zrobiła się blada, nie wiedząc o co mi chodzi. A ja, bo bałem się jej powiedzieć.

Lilly's POV
-Musimy pogadać- powiedział Justin z miną, jakby czekał na wyrok śmierci.
-A więc zaczynaj.
-Nie tutaj, proszę. Chodźmy do mojego pokoju.

Kiedy weszłam do pokoju Justina i usiadłam na łóżku, mój wzrok przykuło jego zdjęcie z rodziną. Był na nim on z rodzicami i młodszym rodzeństwem. Byli tacy szczęśliwi.

-Miałeś mi chyba coś powiedzieć, prawda?
-Tak... Lilly... posłuchaj. NIE MOŻEMY SIĘ JUŻ SPOTYKAĆ. NIE MOŻEMY BYĆ RAZEM.
Te słowa odbijały się echem w mojej głowie.. dlaczego? Co ja zrobiłam? Przecież mówił, że mnie kocha...
-Nie rozumiem- odpowiedziałam.
-Więc zrozum, że to KONIEC!
Nagle urwał mi się film... KONIEC?

~~
Mam nadzieję że i ten rozdział się podobał. Przepraszam że tak rzadko coś dodaje ale mam bardzo dużo nauki FOLLOW ME----> @Swaggy131994 będę was informować o kolejnych rozdziałach ;) #muchlove

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział czwarty

Justin's POV

-Ja... chciałem ci to powiedzieć od dawna. Porozmawiać o tym z tobą.Wiesz...-w tej chwili urwałem, bo do Lilly przyszedł na obchód lekarz. 

,,Znów musiało mi coś przeszkodzić. Ale dzisiaj się nie poddam. Dzisiaj jej to powiem. Powiem co czuje. Ona musi to wiedzieć. Ona musi wiedzieć jak bardzo ją..."-wtedy z sali Lilly wyszedł lekarz. Powiedział, że jest ona w dużo lepszym stanie i prawdopodobnie za tydzień ją wypiszą.
Tak bardzo się cieszyłem z jego słów. Podbiegłem do łóżka Lilly, która miała ten piękny, szeroki uśmiech na ustach. Była taka cudowna, kiedy się uśmiechała. A robiła to niestety rzadko.
-Teraz możesz mi już wszystko powiedzieć- powiedziała puszczając do mnie oczko. Delikatnie się uśmiechając położyłem się obok niej i obejmując ją ręką w talii zacząłem mówić
-Kiedy cię po raz pierwszy zobaczyłem...-zrobiłem sobie przerwę na głęboki wdech-To poczułem się znowu szczęśliwy. I wiesz co?- Lilly popatrzała na mnie pytająco
-Dziękuje ci za to, że jesteś, za to, że mam o kogo się martwić, i za to, że dzięki tobie uwierzyłem, że moje pieprzone życie ma sens.
Lilly złapała moją rękę i splotła nasze palce, patrząc mi w oczy 
-Justin..
-Tak?
-Też cię kocham.
Delikatnie podniosłem się na łokciach i musnąłem jej pełne usta. Czułem jak jej serce zaczyna mocniej bić.

Lilly's POV

Czułam jak jego ręka gładzi delikatnie mój policzek, a jego usta jeszcze bardziej napierają na moje.
Objęłam jego szyję, przyciągając do siebie jeszcze bliżej i poczułam jak śmieje mi się w usta.
On był najlepszym co mnie dotychczas spotkało.Nie mogłam go stracić.Nigdy.
Kiedy przestał mnie całować znowu położył się obok mnie, jedną ręką oplatając mnie w talii, a drugą łącząc z moją.
-No więc..- położyłam rękę na jego umięśnionym torsie i oblizałam usta.
-No więc-przerwał mi Justin-Ty też miałaś mi o czymś powiedzieć?
-Tak, ale teraz. Ja nie mogę. Nie chcę cię narażać. Uwierz mi, że tak będzie lepiej dla nas obojga.
-Ale...
-Nie ma żadnych ale! Po prostu mnie wysłuchaj i nie zadawaj więcej pytań.
-Lilly!! Przestań i powiedz mi o co cho...-próbując go w ten sposób uciszyć znowu naparłam na jego usta. Przygryzając moją wargę Justin wsunął mi język do buzi i przejechał nim po moich zębach. Nasze języki toczyły teraz wielką bitwę.
Zmierzwiłam włosy Justina ciągnąc za końce na co on przygryzł moją wargę. 
Oderwał od siebie nasze usta i delikatnie pocałował mnie w policzek. Puścił mi ostatnie, cudowne spojrzenie, przez które poczułam się jak księżniczka, wstał z łóżka i wyszedł z mojego pokoju

~~
Specjalne podziękowania dla Roksany Kaczmarek, gdyby nie ona, przestałabym pisać #muchlove

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział trzeci

Justin's POV

-Jak to pobita? Przez kogo? Przecież..-w tym momencie urwałem a moja twarz zrobiła się czerwona. Ręka sama zacisnęła się w pięść i uderzyła w ścianę.
-Spokojnie Justin-powiedziała nadzwyczaj spokojne Naomi -Wiem, że jesteś wkurzony, ale może spróbuj nie wyżywać się na ścianach?- Dodała z lekkim uśmiechem na twarzy.
 Rozluźniłem pięść i wziąłem głęboki oddech, próbując uspokoić nerwy. Wkurzyłem się. Kto mógł jej to zrobić? Komu mogło tak bardzo zależeć? Naomi mówiła mi, że Lilly była w okropnym stanie. I znowu ją straciłem... nie widziałem jej trzy miesiące i co? Znowu miało się stać to samo? Dlaczego kiedy chce jej o wszystkim powiedzieć, ktoś lub w tym wypadku coś, musi nap przeszkodzić? Nie rozumiem? Co robię nie tak?

 Lilly's POV

Chyba zemdlałam. Tak. Zemdlałam na pewno. Jack jest silny i kiedy zadał mi ten cios w plecy.... Nie chcę sobie o tym przypominać. Potem już nic nie pamiętam... Obudziłam się dopiero tutaj, znowu tutaj, na szpitalnym łóżku.
Nie chcę mieć takiego życia! Chcę żyć! Nikt mi tego nie odbierze. A już na pewno nie Jack. Co zrobiła moja mama? Dlaczego ją zabił? Dlaczego chce zabić mnie?
Kiedy poznałam Justina... Coś we mnie pękło.... On jest da mnie... nie Lilly nie bądź głupia... Opieprzyłam się mentalnie i gapiąc się w sufit słuchałam jak pracowały wszystkie maszyny w mojej sali.
Moje błogie rozmyślania o niczym i zarazem o wszystkim przerwały niespodziewane odwiedziny.

Justin's POV

-Hej-powiedziałem cicho kiedy zobaczyłem głęboko rozmyślającą nad czymś Lilly.
-Cześć-odpowiedziała spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem.
Oblizałem usta i podszedłem do jej łóżka. Do jej pięknych oczu napłynęły zły. Siadając na krześle pogładziłem ją delikatnie po policzku, a ona złapała mój nadgarstek.-Wiesz-zaczęła mówić- chcę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. Wtedy jej przerwałem -Tak, ale pozwól, że ja zacznę.

~~
Podoba się wam ten rozdział? ;) mam nadzieję że tak przepraszam że taki krótki ale obiecuję że nastepne będą dłuższe ;)
#muchlove